niedziela, 22 luty 2015 r.
Piłka czy gra komputerowa? Rower czy konsola?
Życie zdominowała technologia. Dzieci wzrastają w świecie 24-godzinnej telewizji, komputerów, Internetu i całej masy cyfrowych gadżetów, posiadających coraz więcej funkcji nieznanych jeszcze kilkanaście, ba- nawet kilka lat temu. Zmiany, które dokonują się na naszych oczach, wpływają nie tylko na styl życia ale także na funkcjonowanie naszych mózgów.
Badania neuropsychologów pokazują , że młodzi ludzie określani jako „cyfrowi tubylcy” inaczej odbierają i przetwarzają informacje niż generacja „cyfrowych imigrantów”, czyli ludzi, którzy wychowywali się w świecie bez komputerów. Zmiany jakie zaszły pod wpływem korzystania z nowych technologii w funkcjonowaniu mózgów dzisiejszych nastolatków mają głębszy zasięg niż sądzono i wynikają z odmiennej socjalizacji, różnych typów aktywności i sposobów poznawania świata.
Często to, co dla „cyfrowych imigrantów” postrzegane jest jako oczywiste, „cyfrowi tubylcy” odbierają jako męczące, nieprzydatne czy wręcz anachroniczne.
„Cyfrowi” również uczą się inaczej. Niejednokrotnie w domach powstają konflikty dotyczące chaosu, jaki panuje w przekonaniu rodziców, w trakcie nauki ich dzieci. Często wchodząc do pokoju latorośli widzą nastolatka, który uczy się słuchając muzyki, pisząc jednocześnie sms-y lub rozmawiając z kimś na czacie oraz szukając potrzebnych informacji w Wikipedii. Dorośli w takich warunkach nie umieliby pracować, natomiast w przypadku „cyfrowych tubylców”, dysponujących innymi strukturami mózgowymi …jest to możliwe!!!. Jednakże pojawia się pytanie dotyczące efektywności takiej formy nauki.... ..
Wróćmy zatem do początku. Od jakości neuronalnej „bazy” zdobytej w dzieciństwie zależy możliwość jej rozbudowy i wykorzystywania w przyszłości. U osób, które w dzieciństwie dużo się bawiły, spędzały czas z rówieśnikami robiąc wszystko to, co jest typowe dla tego okresu życia, rozwijają się inne połączenia neuronalne niż u dzieci spędzających wiele godzin dziennie w samotności przed telewizorem czy komputerem
Małe dziecko rozumie tylko to, co jego umysł potrafi przetworzyć. Dziecko słyszy, że ktoś jest zadowolony i widzi jak ta osoba wygląda, jak się zachowuje, co mówi, jaki jest ton jej głosu. Jego mózg „zapisuje” nowe pojęcie z całym kontekstem. Znaczenie takich słów jak ciepły, twardy , szorstki, puszysty dziecko może sprawdzić doświadczalnie, a jego mózg łączy brzmienie słów ze znaczeniem słowa i odpowiednimi doznaniami zmysłowymi.
Wszystkie te doświadczenia są potrzebne aby mózg mógł wytworzyć odpowiednie połączenia neuronalne.
Zupełnie inaczej wygląda odbiór świata poznawanego przez telewizję. Tu słowa nie łączą się z odpowiadającymi im doznaniami zmysłowymi, a przynajmniej związek ten nie jest oczywisty. Ogromna ilość chaotycznych, szybko zmieniających się bodźców dźwiękowych i obrazów bombardujących mózg dziecka sprawia, iż większości z nich maluch nie potrafi właściwie przetworzyć. Chaos odbiorczy zostaje odtworzony w chaotycznych połączeniach nerwowych.
W dzisiejszym świecie kontakt z mediami rozpoczyna się coraz wcześniej i trwa coraz dłużej. W Stanach Zjednoczonych już roczne dzieci spędzają średnio 2 godziny dziennie przed telewizorem, trzylatki niemal dwa razy więcej, 90% dzieci przed ukończeniem drugiego roku życia regularnie ogląda telewizję.( za M. Spitzer „Digitalne Demenz”).Jest to zjawisko bardzo niepokojące.
Spostrzeżenia Manfreda Spitzera potwierdzają amerykańscy psychologowie: długotrwałe oddziaływanie takich technologii jak telewizja, gry wideo i komputery, u małych dzieci przyczyniają się do powstania różnego typu zaburzeń percepcji prowadzących do wzrostu ryzyka wystąpienia ADHD, zaburzeń koncentracji, dysleksji , dysgrafii itp.
Problem nie ogranicza się jednak tylko do małych dzieci. Szkodliwość zbyt długiego kontaktu z nowymi technologiami dotyczy również dzieci w wieku szkolnym, a nawet dorosłych, badacze wskazują korelację między np. czasem poświęconym na gry komputerowe a występowaniem ADHD czy pojawianiem się i narastaniem trudności szkolnych.
” W szkole mogą sobie radzić tylko te dzieci, których mózgi wcześniej stworzą stabilne struktury neuronalne umożliwiające dłuższe skupienie się na wykonywanym zadaniu”.(Marzena Żylińska).
A zatem można sformułować tezę, że dzieci, którym opowiadano i czytano bajki, które nabyły wielu doświadczeń w kontaktach z innymi w świecie realnym, wspólnie przeżywały radość i smutek, rozmawiały, kłóciły się i godziły, słowem nabywały kompetencje interpersonalne i uczyły empatii, w szkole-już na starcie- mają znaczną przewagę nad tymi, które samotnie spędzały wiele czasu przed telewizorem czy komputerem. Te dzieci lepiej radzą sobie również w kontaktach z rówieśnikami, lepiej pokonują trudności jakie niesie życie.
Możemy, jako rodzice, poddać się biernie zmianom, jakie w nasze życie wprowadza wygodna technologia albo, poprzez mądre decyzje, kreować prawidłowy rozwój dziecka i jego osiągnięcia.
Czy zatem warto zamieniać świat realny na wirtualny, wstawiając telewizor do pokoju małego dziecka, kupując mu komputer, konsolę, pozwalając na wielogodzinne oglądanie telewizji i granie w gry komputerowe? Kupując nową „zabawkę” warto o tym pamiętać i zastanowić się, jak wpłynie ona na strukturę mózgu dziecka, a tym samym na jego przyszłość.
Artykuł powstał na podstawie ksiązki Marzeny Żylińskiej „Neurodydaktyka. Nauczanie i uczenie się przyjazne mózgowi”, wydanej przez Wydawnictwo Naukowe Uniwersytetu Mikołaja Kopernika. Toruń 2013r.

Życie zdominowała technologia. Dzieci wzrastają w świecie 24-godzinnej telewizji, komputerów, Internetu i całej masy cyfrowych gadżetów, posiadających coraz więcej funkcji nieznanych jeszcze kilkanaście, ba- nawet kilka lat temu. Zmiany, które dokonują się na naszych oczach, wpływają nie tylko na styl życia ale także na funkcjonowanie naszych mózgów.
Badania neuropsychologów pokazują , że młodzi ludzie określani jako „cyfrowi tubylcy” inaczej odbierają i przetwarzają informacje niż generacja „cyfrowych imigrantów”, czyli ludzi, którzy wychowywali się w świecie bez komputerów. Zmiany jakie zaszły pod wpływem korzystania z nowych technologii w funkcjonowaniu mózgów dzisiejszych nastolatków mają głębszy zasięg niż sądzono i wynikają z odmiennej socjalizacji, różnych typów aktywności i sposobów poznawania świata.
Często to, co dla „cyfrowych imigrantów” postrzegane jest jako oczywiste, „cyfrowi tubylcy” odbierają jako męczące, nieprzydatne czy wręcz anachroniczne.
„Cyfrowi” również uczą się inaczej. Niejednokrotnie w domach powstają konflikty dotyczące chaosu, jaki panuje w przekonaniu rodziców, w trakcie nauki ich dzieci. Często wchodząc do pokoju latorośli widzą nastolatka, który uczy się słuchając muzyki, pisząc jednocześnie sms-y lub rozmawiając z kimś na czacie oraz szukając potrzebnych informacji w Wikipedii. Dorośli w takich warunkach nie umieliby pracować, natomiast w przypadku „cyfrowych tubylców”, dysponujących innymi strukturami mózgowymi …jest to możliwe!!!. Jednakże pojawia się pytanie dotyczące efektywności takiej formy nauki.... ..
Wróćmy zatem do początku. Od jakości neuronalnej „bazy” zdobytej w dzieciństwie zależy możliwość jej rozbudowy i wykorzystywania w przyszłości. U osób, które w dzieciństwie dużo się bawiły, spędzały czas z rówieśnikami robiąc wszystko to, co jest typowe dla tego okresu życia, rozwijają się inne połączenia neuronalne niż u dzieci spędzających wiele godzin dziennie w samotności przed telewizorem czy komputerem
Małe dziecko rozumie tylko to, co jego umysł potrafi przetworzyć. Dziecko słyszy, że ktoś jest zadowolony i widzi jak ta osoba wygląda, jak się zachowuje, co mówi, jaki jest ton jej głosu. Jego mózg „zapisuje” nowe pojęcie z całym kontekstem. Znaczenie takich słów jak ciepły, twardy , szorstki, puszysty dziecko może sprawdzić doświadczalnie, a jego mózg łączy brzmienie słów ze znaczeniem słowa i odpowiednimi doznaniami zmysłowymi.
Wszystkie te doświadczenia są potrzebne aby mózg mógł wytworzyć odpowiednie połączenia neuronalne.
Zupełnie inaczej wygląda odbiór świata poznawanego przez telewizję. Tu słowa nie łączą się z odpowiadającymi im doznaniami zmysłowymi, a przynajmniej związek ten nie jest oczywisty. Ogromna ilość chaotycznych, szybko zmieniających się bodźców dźwiękowych i obrazów bombardujących mózg dziecka sprawia, iż większości z nich maluch nie potrafi właściwie przetworzyć. Chaos odbiorczy zostaje odtworzony w chaotycznych połączeniach nerwowych.
W dzisiejszym świecie kontakt z mediami rozpoczyna się coraz wcześniej i trwa coraz dłużej. W Stanach Zjednoczonych już roczne dzieci spędzają średnio 2 godziny dziennie przed telewizorem, trzylatki niemal dwa razy więcej, 90% dzieci przed ukończeniem drugiego roku życia regularnie ogląda telewizję.( za M. Spitzer „Digitalne Demenz”).Jest to zjawisko bardzo niepokojące.
Spostrzeżenia Manfreda Spitzera potwierdzają amerykańscy psychologowie: długotrwałe oddziaływanie takich technologii jak telewizja, gry wideo i komputery, u małych dzieci przyczyniają się do powstania różnego typu zaburzeń percepcji prowadzących do wzrostu ryzyka wystąpienia ADHD, zaburzeń koncentracji, dysleksji , dysgrafii itp.
Problem nie ogranicza się jednak tylko do małych dzieci. Szkodliwość zbyt długiego kontaktu z nowymi technologiami dotyczy również dzieci w wieku szkolnym, a nawet dorosłych, badacze wskazują korelację między np. czasem poświęconym na gry komputerowe a występowaniem ADHD czy pojawianiem się i narastaniem trudności szkolnych.
” W szkole mogą sobie radzić tylko te dzieci, których mózgi wcześniej stworzą stabilne struktury neuronalne umożliwiające dłuższe skupienie się na wykonywanym zadaniu”.(Marzena Żylińska).
A zatem można sformułować tezę, że dzieci, którym opowiadano i czytano bajki, które nabyły wielu doświadczeń w kontaktach z innymi w świecie realnym, wspólnie przeżywały radość i smutek, rozmawiały, kłóciły się i godziły, słowem nabywały kompetencje interpersonalne i uczyły empatii, w szkole-już na starcie- mają znaczną przewagę nad tymi, które samotnie spędzały wiele czasu przed telewizorem czy komputerem. Te dzieci lepiej radzą sobie również w kontaktach z rówieśnikami, lepiej pokonują trudności jakie niesie życie.
Możemy, jako rodzice, poddać się biernie zmianom, jakie w nasze życie wprowadza wygodna technologia albo, poprzez mądre decyzje, kreować prawidłowy rozwój dziecka i jego osiągnięcia.
Czy zatem warto zamieniać świat realny na wirtualny, wstawiając telewizor do pokoju małego dziecka, kupując mu komputer, konsolę, pozwalając na wielogodzinne oglądanie telewizji i granie w gry komputerowe? Kupując nową „zabawkę” warto o tym pamiętać i zastanowić się, jak wpłynie ona na strukturę mózgu dziecka, a tym samym na jego przyszłość.
Marta Deoniziak-pedagog
Poradni Psychologiczno- Pedagogicznej
w Ostrowi Mazowieckiej
Poradni Psychologiczno- Pedagogicznej
w Ostrowi Mazowieckiej
Artykuł powstał na podstawie ksiązki Marzeny Żylińskiej „Neurodydaktyka. Nauczanie i uczenie się przyjazne mózgowi”, wydanej przez Wydawnictwo Naukowe Uniwersytetu Mikołaja Kopernika. Toruń 2013r.